🗒 7 notatek o deep knowledge, Picasso, fermentacji i zemście normików
Dlaczego “notatnik pisarza to najlepszy sposób, aby uwiecznić złe pomysły”?
Drodzy,
W ramach płynnego wejścia w 2024 zebrałem kilka myśli, które przewijały mi się w poprzednich wydaniach i które w końcu warto przelać choćby w formie surowych notatek.
tl;dr zaczynam się mocniej skłaniać, że przyszłość należy do specjalistów a nie generalistów.
🖼 1. Picasso, Basquiat i handel energią OZE
📊 2. Mój najcenniejszy oblany egzamin z wielowymiarowej analizy danych
📖 3. Miłosza lekcja łaciny
💡 4. Idea Maze i 5 lat klęczenia przy źródle
🍷 5. Fermentacja myślowa
🐸 6. Zemsta normików i wielkie wyrównanie
🦊 7. Przeciw generalistom, czyli zemsta specjalistów?
Czas potrzebny na przeczytanie: 8 min 07 sekund.
🖼 1. Picasso, Basquiat i handel energią OZE
Picasso miał powiedzieć:
„Cztery lata uczyłem się malować jak Rafael, ale całe życie zajęło mi, by nauczyć się malować jak dziecko”
Warto jednak pamiętać, że zanim pojawił się pierwszy kubistyczny obraz Panny z Awignionu (1907) był okres błękitny a jeszcze wcześniej obrazy, które Pablo malował w wieku 11 lat.
Innymi słowy: był geniuszem, który dogłębnie pojął tajniki rzemiosła, aby pozwolić sobie na łamanie zasad i drażnienie w przyszłości wizytujących muzea, że “takie coś mogłoby namalować moje dziecko”.
Naturalnie, tezę o konieczności posiadania warsztatu i podstaw można łatwo podważyć wskazując na sukcesy naturszczyków czy niedocenionych za życia geniuszy. Ale jeśli wczytamy się w biografię uznanych artystów to nierzadko znajdziemy tam dogłębne zrozumienie prawideł danej dziedziny: Jean-Michel Basquiat pisał i czytał w wieku 4 lat, był jako dziecko junior member w Brooklyńskim Muzeum Sztuki a w wieku 11 lat czytał płynnie po francusku i hiszpańsku. Kanye West zgarniał w liceum piątki i czwórki, otrzymał też stypendium na studia w American Academy of Art.
Ostatnio moją uwagę przyciągnęła też firma Respect Energy, choć rzadko się o niej słyszy. Firma zajmuje się handlem energią OZE, w 2022 przychody wyniosły 11 mld PLN i 525 mln PLN zysku EBITDA. Firmę przejął w 2017 Sebastian Jabłoński i w 5 lat z niemal zerowych zysków zbudował giganta z większymi obrotami i zyskiem niż banki, LOT czy Carrefour (podaję zysk, bo handel zawsze zakłada duży obrót).
Jeśli wczytamy się w biografię Sebastiana Jabłońskiego to jasno widać, że to nie człowiek znikąd:
zaczynał po studiach w 2011 jako ekspert Towarowej Giełdy Energii.
W latach 2012-2016 był traderem w spółce Vattenfall Energy Trading GmbH w Hamburgu
W historii TGE zapisał się jako Trader Roku 2013, 2014, 2015 na Rynku Dnia Następnego w Polsce oraz Trader Roku 2015 na Rynku Międzynarodowym.
Innymi słowy znał ten rynek od podszewki.
📊 2. Mój najcenniejszy oblany egzamin z wielowymiarowej analizy danych
Jednym z moich najcenniejszych doświadczeń na studiach był egzamin z Wprowadzenia do wielowymiarowej analizy danych z prof. Górniakiem na UJ. Zdawalność wśród studentów wynosiła 50% i była niższa niż na późniejszym kursie Zaawansowana wielowymiarowa analiza danych. Dlaczego?
Egzamin nie był pisemny, a ustny.
Nie było tam żadnego liczenia - od tego mamy R, SPSS czy Excela. Pytanie egzaminacyjne dotyczyło np. tego jak liczy się prostą regresję liniową krok po kroku, co pociągało za sobą pytania: jakie założenia muszą być spełnione w danych (“czy reszty mają rozkład normalny?”), jak sprawdzić te założenia (“musimy wykonać Test Shapiro-Wilka lub test Kolmogorova-Smirnova”), jak liczymy takie testy i jak je interpretujemy.
Profesor nie był tylko teoretykiem, ale też praktykiem i powiedział nam na wykładzie coś mniej więcej w tym stylu:
“Kiedyś będą Państwo prezentować wyniki albo raporty przed Zarządami i zawsze zdarzy się ktoś, kto nie ma pojęcia o statystyce, ale zada pytanie ‘a jak to się liczy tę regresję liniową?’, ‘a co oznacza to p?’, ‘a jaka próba'?’ i Państwo musicie mu odpowiedzieć dla własnego spokoju”
Oczywiście oblałem po 3 minutach.
I to było zbawieniem, bo przez całe lato dzień w dzień przez 3 miesiące dokładnie jedną godzinę dziennie tłukłem wszystkie te najnudniejsze podstawy statystyki, tak aby móc przeprowadzić analizę danych na kartce papieru.
Daleki jestem od groteskowego zestawienia moich umiejętności statystycznych z Basqiatem czy Picasso, natomiast mimo wyparowania 95% tej wiedzy ze studiów doceniam te żłobienia i automatyzymy w mojej głowie pozostałe po tamtym pamiętnym lecie.
📖 3. Miłosza lekcja łaciny
W jednej z absolutnie dla mnie najważniejszych książek Rodzinna Europa, Miłosz wspomina swojego łacinnika Adolfa Rożka z jego wrażliwością na składnię łacińską i jak na jednej linijce z Owidiusza spędzali zużywali całą godzinę i na rok szkolny nie przypadało więcej niż kilka stron wierszy: “I żółte z zielonego dębu sączyły się miody (flavaque de viridi stillabant ilice mella)”
“Jednakże dzisiaj, porównując, widzę zupełną niewspółmierność pomiędzy wpływem, jaki na mnie wywarły te ćwiczenia, i szczupłością używanego do nich materiału. Chociaż wtedy tego wcale nie podejrzewałem, czas im poświęcony ważyć miał więcej niż całe dnie magazynowania bezużytecznej później wiedzy z różnych dziedzin. (…) Najważniejsza jest raz nabyta umiejętność skupienia uwagi nie tylko na znaczeniu, ale na sztuce powiązań, pewność, że to, co się mówi, zmienia się w zależności od tego, jak się mówi. Upór Rożka pokazywał, że warto dążyć do doskonałości i że nie mierzy się jej zegarkiem, czyli skłaniał do szacunku wobec literatury jako owoc żmudnej pracy”.
💡 4. Idea Maze i 5 lat klęczenia przy źródle
Wciąż wraca mi jak echo wypowiedź Marca Andreesena z jego wywiadu (moje 11 notatek publikowałem tutaj) o tym, że najlepsi założyciele byli i są faktycznie ekspertami w swoich domenach przez co nie tworzą jedynie zlepka funkcjonalności w duchu kultu cargo, a realny biznes oparty na zrozumieniu potrzeb (“is it a feature or business?”).
Z jego obserwacji firma potrzebuje zazwyczaj 5 lat, a "great founders usually require 5 to 10 years to understand the domain".
Tu też może jestem pod wpływem rozmowy z zeszłego roku z Maćkiem Gnutkiem z Credo Ventures i jego heurezy dotyczącej szukania założycieli, który posiadają top-worldwide expertise w danej dziedzinie. W dużym uproszczeniu: jeśli jesteś światowym ekspertem w dziedzinie jabłek jonagold - pewnie warto z Tobą porozmawiać.
Grają tu w moim odczuciu dwa czynniki:
Wiedza latentna. W notatkach z listopada referowałem ciekawą perspektywę Markusa Strassera z jego artykułu The Business of Extracting Knowledge from Academic Publications, że wiedza pełna jest pozamatematycznych wyrazów wolnych, “niewyjaśnionych wariancji” i niejęzykowych intuicji, które często nie są publikowane - eksperci mają swoje wewnętrzne mapy dziedzin, które nie są łatwo replikowane przez maszyny: “I had to wrap my head around the fact that close to nothing of what makes science actually work is published as text on the web” (stąd myśl o wrzuceniu wszystkich artykułów naukowych do ChatGPT i wypluciu nowych teorii jest mrzonką).
Idea Maze. To termin ukuty przez przez Balaji Srinivasana: "A good founder is capable of anticipating which turns lead to treasure and which lead to certain death. A bad founder is just running to the entrance of (say) the “movies/music/filesharing/P2P” maze or the “photosharing” maze without any sense for the history of the industry, the players in the maze, the casualties of the past, and the technologies that are likely to move walls and change assumptions".
Znów do znudzenia powtórzę Norwida: "Z karafki napić się można, uścisnąwszy ją za szyjkę i pochyliwszy ku ustom, ale kto ze źródła pije, musi uklęknąć i pochylić czoło”
🍷 5. Fermentacja myślowa
W tym kontekście bliski mi ostatnimi czasy jest proces fermentacji myślowej.
Fermentacja to “zakwaszenie”, “burzenie się”, kiedy reakcja zachodzi w warunkach beztlenowych pod przykrywką, skąd nie może znaleźć ujścia.
To niejako przeciwieństwo ars defecandi, sztuki wypróżniania się, którą Nietzsche określił w Genealogii moralności mianem z a p o m i n a w c z o ś ć i - zdolności do strawienia doświadczenia i wydalenia, by uniknąć zaparcia psychicznego.
Fermentacja tak rozumiana to umyślne pozwolenie myśli na uleżenie, kiszenie się i dojrzewanie, dla której nie ma sposobu na przyśpieszenie. Tak jak ogórki i barszcz potrzebują miesięcy, tak niektóre pomysły i myśli wymagają cierpliwości i lat czasu, aby osiągnąć pełnię smaku, głębi i znaczenia.
Podobnie jak w naturze, gdzie fermentacja przekształca składniki w bogatsze, bardziej złożone formy, mam wrażenie, że pora nieraz docenić powolną umysłową alchemię i - pod prąd czasowej presji - uwolnić się od pragnienia natychmiastowej satysfakcji naszych intelektualnych głodów.
(wiele moich notatek czy zapisków w newsletterze pochodzi sprzed roku czy dwóch lat)
Stephen King powiedział kiedyś, że “notatnik pisarza to najlepszy sposób, aby uwiecznić złe pomysły”.
Dlaczego? Bo dobre pomysły zostają z nami i same powracają.
🐸 6. Zemsta normików i wielkie wyrównanie
W artykule Is it time for the Revenge of the Normies? Noah Smith rozpościera optymistyczną wizję, że szczególnie generatywna AI będzie miała efekt wyrównujący tj. zmniejszy różnice w umiejętnościach i przyniesie większe korzyści osobom o niższych umiejętnościach lub doświadczeniu.
Tytułowe revenge of the normies to moment, w którym “przeciętni” lub “normalni” ludzie zyskują znaczące przewagi kwestionując długotrwały trend, w którym postępy technologiczne, szczególnie w technologii informacyjnej, nieproporcjonalnie przynosiły korzyści osobom o wyższych umiejętnościach lub wykształceniu, przyczyniając się do wzrostu nierówności.
Optymistycznie rzecz ujmując ta zmiana może prowadzić do zmniejszenia nierówności opartych na umiejętnościach, które były charakterystyczne dla ery kapitału ludzkiego.
Nie do końca to widzę.
Wydaje mi się, że taką obietnicę miał nieść też Internet (“dostęp do wiedzy całej ludzkości za jednym kliknięciem”), ale paradoksalnie nadpodaż informacji i jej “komodytyzacja” mogą tylko wzmóc znaczenie unikalnej, głębokiej wiedzy.
Jak w teorii nadprodukcji elit Petera Turchina (“jest coraz więcej bogatych ludzi, ale wciąż pozostaje 100 miejsc w Senacie USA i 435 miejsc w Kongresie”), tak i tu "zemsta normików" może nie oznaczać końca ery specjalistów, ale raczej drastyczne przesunięcie w tym, co definiuje specjalistyczną wiedzę i umiejętności. Na korzyść specjalistów.
🦊 7. Przeciw generalistom, czyli zemsta specjalistów?
Być może to chwilowe przejedzenie zachwytem koncepcją generalists, pochwałą “łączenia kropek”, ciągłym orędziem o konieczności uczenia “kreatywności, rozwiązywania problemów, szukania informacji”, a może w mojej mentalności zakorzenił się nostalgiczny robak zgryźliwego boomera.
Hustle culture na pewno premiować będzie przedsiębiorczych generalistów z kompensacyjnym “A-students work for B-students” etc. ale bliższa mi jest teza, że przy ciągłym upowszechnianiu się dostępu do wiedzy i jej “utowarowieniu” coraz częściej też postępować będzie ryzyko autonomizacji i automatyzacji generalistycznych umiejętności.
W eksperymencie myślowym, że dzięki temu, że nie muszę wiedzieć jak działa auto, żeby nim jeździć, nie zapominajmy że ta wygoda odciąża mnie poznawczo, ale jednocześnie zostawia przestrzeń mentalną na bardziej specjalistyczną wiedzę.
Heraldyczne “pojedyczny właściciel sklepu internetowego może teraz napisać książkę o podstawach fizyki kwantowej z ChatGPT” odwróciłbym na “doktor filozofii bez znajomości SEO/SEM może teraz założyć imperium drop-shippingowe”.
To moje spekulacje i strong opinions loosely held więc zakończmy pesymistycznym symetryzmem:
As a specialist, you know more and more about less and less until eventually you know everything about nothing.
As a generalist, you know less and less about more and more until eventually you know nothing about everything.
Miłej niedzieli,
Kamil Stanuch
PS. Jak oceniasz dzisiejszy mail?