🏭 6 notatek o topologii grup n-1, Launch Framework, measurability vs. personal interest matrix
“Sell to rich people until you have the money to sell to all the poor people"
Drodzy,
Bardzo dziękuję Wam zawsze za komentarze pod postami na Substacku, gdy odpisujecie, albo zostawiacie (również te krytyczne) słowa w ankiecie na końcu. To dla mnie ważne i stanowi jedną z cenniejszych wartości wynikających z pisania newslettera.
Dziś zostawiam Was z mieszanką opracowań, statystyk i notatek. Będę wdzięczny za feedback.
🏭 1. korporacje kupują nie to co przynosi wartość ale co da się zmierzyć: Measurability vs. Personal Interest Matrix
🚀 2. Tiered Launch Framework
🦀 3. Kolonoskopia i brak wpływu na obniżenie śmiertelności z powodu raka?
👥 4. Topologia grup, czyli ogrodnicy, pręty chłodzące i n-1
🗣️️ 5. Polemiki od czytelników: via negativa w futurologii i koncepcja Pflichtvergnügen
🎩 6. “Solve rich people problems, they pay better”
Czas potrzebny na przeczytanie: 6 min 13 sekund.
🏭 1. korporacje kupują nie to co przynosi wartość ale co da się zmierzyć: Measurability vs. Personal Interest Matrix
Ostatnio poznając młode firmy często w rozmowie pojawia się temat współpracy z korporacją, szczególnie sprzedaży, z którą miałem styczność po drugiej stronie: kupującego. Stąd moje klepanie mantry, że w sprzedaży do korporacji masz w pierwszej kolejności rozwiązać problem managera, nie firmy.
Dzieliłem się ostatnio ciekawym case study terminalu Bloomberga (jeśli straciłeś pracę na Wall Street dostawałeś jako indywidualny trader dostęp do terminalu Bloomberga za free, bo prawdziwymi użytkownikami byli traderzy, nie firmy które płaciły za dostęp).
W tym kontekście zaciekawiła mnie obserwacja Chip Huyen na LinkedIn, że najpopularniejsze zastosowania AI w przedsiębiorstwach to te, które są najłatwiejsze do oceny, a nie te, które rozwiązują najważniejsze problemy lub przynoszą najwięcej pieniędzy.
Przykłady takich zastosowań to:
Systemy rekomendacji (“wzrost zaangażowania o 40%”, “wzrost konwersji o 2.4%”)
Wykrywanie oszustw (“dzięki X zaoszczedziliśmy $2.4 mln w identyfikacji fraudów”)
Kodowanie (“zwiększyliśmy velocity o 12%”, “ilość błędów spadła o 10%”)
Ma to swoje ogranicznia, bo ryzykujemy skupienie się tylko na łatwo mierzalnych aplikacjach i przeoczenie potencjalnie przełomowych zastosowań, ale - no surprise - firmy wolą inwestować w coś, co daje mierzalne rezultaty.
Jeśli sprzedajesz coś do enterprise to spróbowałbym sobie to złożyć w banalną macierz: “Measureable” vs. “Level of (personal) interest”.
W sprzedaży jest pewnie jeszcze z 50 innych wymiarów, więc to traktowałbym jako food for thought, natomiast szczególnie zwróciłbym uwagę na mierzalne, ale nie w bezpośrednim interesie managera, bo tu może być okazja do zwrócenia się po prostu do kogoś innego w organizacji:
np. żaden project manager nie chce Twojego nowego narzędzia do zarządzania projektami (“no way, migracja i uczenie się od nowa - zapomnij”), ale dla CFO oferta integracji z jego systemem do księgowości, mierzeniem CapExu i OpExu przy mniejszym koszcie rocznym może już brzmieć jak “measurable” and “in my interest”.
🚀 2. Tiered Launch Framework
Bardzo spodobał mi się ostatnio Tiered Launch Framework, stworzony przez Marisa Kopec, a na który trafiłem u Carilu Dietriech. To innymi słowy narzędzie do klasyfikowania i priorytetyzowania premier/aktualizacji dotyczących produktów w oparciu o ich wpływ na różne grupy interesu, wyniki i bill of materials (BOM), czyli materiały, działania i artefakty.
Myślę, że przydatne głównie w przycinaniu pokusy trąbienia o wszystkim.
Product Release ≠ Launch. Nie strzelać z armaty do wróbla, czyli nice-to-have feature nie zasługuje może na materiał na Techcrunch’u.
Mały UX’owy improvement? Można dodać drobne powiadomienie w aplikacji (“zmieniliśmy miejsce przycisku”)
Ten update wpłynie na dotychczasowych użytkowników czy ściągnie nowych klientów?
Może gdzieś jest też zastosowanie na personalnym poziomie ogłoszeń w social mediach?
🦀 3. Kolonoskopia i brak wpływu na obniżenie śmiertelności z powodu raka?
Artur Kurasiński ostatnio napisał ważny post o wciąż wstydliwym badaniu prewencyjnym jakim jest kolonoskopia wśród mężczyzn. Rocznie w Polsce umiera na raka jelita grubego co najmniej 12,000 osób, natomiast każdego roku notujemy średnio ok. 20,000 nowych zachorowań na ten nowotwór.
Co do potrzeby badania nie ma wątpliwości. Natomiast, w ramach intelektualnej przebieżki polecam opracowanie badania You’re Invited to a Colonoscopy! poświęcony kontrowersyjnym wynikom badania NordICC przeprowadzonego głównie w Polsce, Norwegii i Szwecji i pokazało, że kolonoskopia zmniejsza częstość występowania raka jelita grubego o 18%, ale nie miała statystycznie istotnego wpływu na śmiertelność z powodu raka jelita grubego ani ogólną śmiertelność (1% redukcji). Kilka wniosków i przemyśleń:
Niski wskaźnik detekcji nowotworów w Europie: Lekarze europejscy mieli niższy wskaźnik wykrywania gruczolaków (31%) w porównaniu do amerykańskich lekarzy (40%), co mogło wpływać na wyniki badania.
Kolonoskopia jako standard w USA: Kolonoskopia jest standardową metodą zapobiegania rakowi jelita grubego w USA, ale rzadko stosowana jest jako metoda przesiewowa w innych krajach. Jest to intrygujące biorąc pod uwagę koszt w prywatnej służbie zdrowia USA (średnio $2,750) i niekomfortowość, ale może być też tłumaczone tym, że w publicznej służbie zdrowia w Europie najpierw priorytetyzuje się mniej inwazyjne metody (np. badanie kału).
…ale Amerykańscy gastroenterolodzy byli jednak krytyczni wobec badania, argumentując, że wyniki są zaniżone ze względu na niską akceptację zaproszeń do badania (42%), zbyt krótki czas obserwacji (10 lat) oraz niższą jakość kolonoskopii w Europie.
(Zbadajcie się. Tu kod IMPACT24 (-50 zł) na kompleksowe badanie genetyczne pod kątem ryzyk nowotworowych na BadamyGeny.pl. Wystarczy próbka śliny, bez pobierania krwi. Nie jest to sponsorowanych wpis, po prostu dostałem na Impact i uważam, że warto zadbać o siebie)
👥 4. Topologia grup, czyli ogrodnicy, pręty chłodzące i n-1
Wysyp communities i zaproszeń do kanałów na Whatsappie, Discordzie, Slacku (“join our members only community”) przekroczył w pewnym momencie poziom zrównoważonego rozwoju, szczególnie podczas ostatniego szału crypto z 2021 z tysiącami różnych kanałów “posiadaczy”. Powoływanie grup i wspólnot nieraz ma znamiona kultu cargo w myśl zasady “tamci mają, my też” i kończy się jak tworzenie “mobile-first social media for dog owners” w 2012.
Aby uniknąć tej niepotrzebnej pokusy i błędów bliskie mi są dwa źródła, na które ostatnio wpadłem.
Pierwszy to klasyfikacja community models od Richarda Millingtona (via Dawid Ostrowski). Takich klasyfikacji spotkamy multum, natomiast tworząc jakikolwiek kanał, społeczność, grupę czy marketplace spędziłbym 20-30 minut wbijając się w trzewia pomysłu i próbując zaklasyfikować ten nasz byt w oparciu o poniższy model i te 9 pytań.
Jeśli już odkryjemy ten nasz raison d’être naszej community, to na poziomie taktycznym polecam zapoznanie się z notatkami Sriram Krishnan (General Partner z Andreessen Horowitz) o Group chats rule the world, czyli powrocie do mniejszych zamkniętych grup i cechach udanych grup dyskusyjnych:
Ogrodnik, nie stolarz. Mówi się o nim “benevolent dictator”, czyli silny, bezstronny lider, który jak "ogrodnik" ustala ton, egzekwuje zasady i dba o odpowiedni klimat sadząc i przycinając tam gdzie trzeba (nawet w zdecentralizowanych grupach ktoś taki się powinien wyłonić).
Pręty chłodzące. Tak jak w reaktorze atomowym ważne są pręty chłodzące - osoby, które mogą stonować (“chodź na bok”) lub pobudzać dyskusję (prowokować) w zależności od potrzeb.
The n-1 group. Każda grupa ma podgrupy, w których nie ma pewnych osób (np. CEO). “Jeśli Ci się wydaje, że u Was nie ma, to mam złe wieści”.
Należy unikać dominacji jednego tematu i stagnacji - potrzebny jest stały dopływ nowych idei i członków.
< 100. Zarządzalna grupa to poniżej 100, czyli mniej niż liczba Dunbara.
Humor i memy. Zgadzam się z luźno napomkniętym aspektem, że kluczowy jest humor. Raz, to wentyl i rozrywka, do której wszyscy ciągniemy (nikt nie lubi nudy); dwa, humor jest dobrym stymulantem intelektualnym; trzy, humor to społecznotwórczy katalizator, tworzący wspólny mianownik, bo tak jak memy opiera się na “ha, też tak mam!”.
🗣️️ 5. Polemiki od czytelników: via negativa w futurologii i koncepcja Pflichtvergnügen
Jak wspomniałem na początku, bardzo cenię komentarze i polemiki od czytelników. Dziś eksperymentalnie dwie cenne myśli, obserwacje:
W odpowiedzi na Skutki n+1 rzędu, zależności nieliniowe i “efekt Taylor Swift” od Kamila (podkreślenia moje):
Po półtora roku przebrnąłem przez pomnik pychy i arogancji Taleba, kończąc piątą z jego książek. To co mnie w kontekście n+1 zatrzymało u niego, to twierdzenie, że źle rozumiemy postęp, ewolucję i rozwój (no shit). Zwykle jako via positiva (n+1?), a Matka Natura działa raczej via negativa. Mówimy "przetrwają najsilniejsi", a powinniśmy "nie przetrwają najsłabsi".
O przyszłości myślimy w kategoriach "co będzie nowego", a nie w tych "co obecnego zniknie" (vide zeppeliny). To co znika determinuje to co pozostaje lub powstaje. Zanikające potrzeby są bardziej istotne dla losów świata, niż potrzeby pojawiające się (bądź te kreowane przez konsulting i agencje marketingowe).
Od Kuby w odpowiedzi na 5 notatek i wykresów o spadku liczby godzin, cognitive surplus i "trzech jeźdźcach":
Z tym skróconym czasem pracy i innowacjami prawno-kulturowymi: warto odnotować, być może, przypadek Niemiec i Holandii. Skrócony czas pracy w formie kultury pracy na niepełny etat (u nas potrzebne for sure), ma swój rewers w postaci zwiększonego popytu na pracę i presji na import tejże. Jeśli dołożyć do tego automatyzacje to już w ogóle dostajemy klasycznego niemal Jevonsa. Natomiast w przypadku DE możemy w sumie mówić, że rezultatem jest kryzys produktywności i gospodarcza stagnacja (nie w NL, gdzie usługi w tym usługi finansowe robią robotę). Not cool.
Inna sprawa, że pewnie coś w tym jest, że im wyższa efektywność z pracy, tym bardziej się uruchamia homo ludens. Ale im więcej rozrywki, to zgodnie z zasadą reterytorializacji tego, co z deterytorializowane względem rynku, to sama rozrywka staje się rynkiem i przedmiotem pracy - aż po rozrywkę-jako-pracę (pamiętasz jeszcze play-to-earn?).
Aż nas korciło w dyskusji pod jakiś heideggerowsko-rilke'owski neologizm typu Pflichtvergnügen, (“obowiązkowa przyjemność”) czyli proces, w którym dotychczasowa przyjemność ewoluuje w obowiązek, akcentując nieuchronność tej transformacji.
🎩 6. “Solve rich people problems, they pay better”
Nie wiem, czy to najlepiej spędzone 90 minut, natomiast kilka myśli od założyciela Acquisition.com na koniec, bardziej jako hipotezy do zastanowienia:
“Sell to rich people until you have the money to sell to all the poor people. The middle is where you get killed”. Duże faktury często płacone są szybciej, w firmach łatwiej przepieprzyć 100,000 PLN niż 100 PLN, a lepsze od 10,000 followersów może być dobre miejsce na konferencji w Davos.
“You lack priorities, not information”
“Things are hard because your team isn't as good as you think they are. Your standards are too low” + najlepsi ludzie kosztują, ale niekoniecznie trzeba ich mieć wszystkich na pełny etat. Dziś pewnie tworząc firmę więcej obudowałbym się advisorami, fractional czy konsultantami - płacenie 1000 PLN za godzinę konsultacji nie jest ceną a featurem, który skłania nas do dobrego sformułowania pytań czy potrzeb.
“Lots of rules mean you have dumb people” - co nie znaczy, że ich nie potrzeba.
Miłej niedzieli,
Kamil Stanuch
PS. Jak oceniasz dzisiejszy mail? Zostaw komentarz lub “❤️”, jeśli podobał Ci się artykuł - zawsze cenię komentarze i insighty od Was, a daje to też lepszą pozycję w sieci Substack. Możesz też anonimowo dać ocenę poniżej - krytyczne oceny są dla mnie bardzo ważne i pozwalają mi poprawić warsztat.
1% redukcji to nie jest tak mało - może być ze w zadbanych społeczeństwach nie jest łatwo o większe rezultaty bo nisko wiszące owoce są już zerwane