😴 Kapitalizm 24/7, paradoksy snu i AI Agents
9 notatek wokół książki "24/7. Późny kapitalizm i celowość snu".
Drodzy,
W codziennym języku pejoratywy takie jak "zaspać", "przespać okazję", czy określenia "śpioch", "senny" zdradzają jakąś kulturowo zakorzenioną tendencję do postrzegania snu jako stanu pasywności, coś negatywnie nacechowanego w przeciwstawieniu do pozytywnie wartościowanego stanu aktywności, sprawczości i zakorzenienia w rzeczywistości (“twardo stąpam po ziemie” vs. “chyba śnisz”).
Wątek tego podskórnego negatywnego ładunku snu we współczesnej narracji podjął jakiś czas temu Jonathan Crary w książce 24/7. Późny kapitalizm i celowość snu wskazując jak nieustannie działająca, kapitalistyczna kultura stopniowo marginalizuje sen jako zbędny przerywnik w niekończącej się produkcji i konsumpcji z nastawieniem na generowanie wartości 24/7 w obietnicach “pieniądz pracuje, kiedy śpisz”, “pasywny przychód”. Dziś notatki wokół paradoksu snu, kapitalizmu 24/7 i obosieczności automatyzacji i AI Agents:
🖼 1. Obraz “Przędzalnie Arkwrighta nocą” (1782) i narodziny nowoczesnej ciągłości
🏭 2. Fabryka, 24/7, czas rozciągły i praca zdalna
👊 3. Sen jako opór niepoddawalny logice rynkowej
🛟 4. Paradoksy snu: niepodmiotowy podmiot i bezpieczna bezbronność
💸 5. “Pępek snu”, czyli monetyzacja i przemysł wokół snu
📺 6. Wysyp filmów od lat 80-tych i sen jako content
💻 7. Paradoks “trybu uśpienia” i “always ON”
🕐 8. Fenomen kolejki: zła nieproduktywność i społecznotwórcza siła
🤖 9. AI agents, automatyzacja i obsesja pasywnego przychodu jako broń obosieczna?
Czas potrzebny na przeczytanie: 10 min 47 sekund.
🖼 1. Obraz “Przędzalnie Arkwrighta nocą” (1782) i narodziny nowoczesnej ciągłości
Crary sięga w książce po niepozorny obraz "Przędzalnie Arkwrighta nocą" autorstwa Josepha Wrighta z 1782 roku jako sugestywne okno do czasów, w których narodziła się nowoczesność przemysłowa.
Migoczące światła fabryki, unoszące się na tle czarnego nieba, zwiastują nową epokę, w której praca oddziela się od cykliczności dnia i nocy, gdzie sztuczne oświetlenie fabryki stanowić ma zapowiedź zracjonalizowanej, abstrakcyjnej relacji między czasem a pracą, oderwanej od cyklicznych temporalności regulowanych biegiem słońca i księżyca. Tym samym Wright ilustruje moment narodzin nowego świata - świata, w którym "działalność produkcyjna może się nie kończyć, a wytwarzająca zysk praca trwać non stop przez dwadzieścia cztery godziny na dobę, siedem dni w tygodniu".
Trzeba jednak zauważyć, że produkcja fabryczna nie przyniosła nagłego zatarcia dawnych rytmów dobowych ani więzi społecznych charakterystycznych dla rolniczych wspólnot - obie formy życia współistniały ze sobą, choć wiejski świat był stopniowo rozmontowywany i włączany w nowe procesy.
Przytyczany przez Carry’ego Henri Lefebvre, francuski filozof i socjolog, zwracał uwagę na powtarzalność i nawyk jako fundamentalne cechy codziennego życia. Te rytmy, zakorzenione w cyklicznym następstwie dni i nocy, pór roku i żniw, uparcie przetrwały, nawet gdy tkanka społeczeństwa rolniczego była stopniowo niszczona.
Co więcej, choć ta relacja między nowoczesnością a codziennością nie jest jednoznacznie antagonistyczna: chociaż kapitalistyczna modernizacja zdawała się pozornie sprzeczna z codziennością - prowadziła do akumulacji, była antycykliczna, wypełniona ciągłą pracą maszyn - pozostawia w sobie także zaprogramowane formy nawyku i powtórzenia, tylko że to “taktowanie” zaczyna przyśpieszać.
🏭 2. Fabryka, 24/7, czas rozciągły i praca zdalna
Era industrialna wprowadziła model pracy, w którym idea ciągłego trwania, pozbawionego przerw, wyznaczyła nową relację między człowiekiem a czasem. Fabryka przekształciła społeczeństwo, redefiniując rytm ludzkiego życia, i stała się zalążkiem kultury "24/7". Jak pisze Jonathan Crary, to "czas, który nie mija, czas niezegarowy".
Termin "24/7" to nie tylko chwytliwe hasło, ale zapowiedź nowej, arbitralnej formy czasu:
"Dwukrotnie wyraża ciągłość, zrywając tym samym z rytmicznością i cyklicznością ludzkiego życia. Każe raczej myśleć o arbitralnym, powtarzalnym planie tygodnia, w którym nie ma miejsca na urozmaicenia ani stopniowe gromadzenie doświadczeń".
W świecie 24/7 idea pracy bez przerw i ograniczeń staje się normą. Czas ten "biegnie w zgodzie z tym, co nieożywione, bezwładne i niestarzejące się", tworząc pozornie nieskończone możliwości zaspokajania potrzeb, "lecz zarazem ostatecznego ciągłego niezaspokojania". W ramach tej iluzji ciągłości, nieustannego dostępu i konsumpcji, niwelowana jest różnica między dniem a nocą, pracą a odpoczynkiem. Tworzy się "przestrzeń niewrażliwości, amnezji, niemożliwości doświadczenia".
Czas 24/7 to czas pozbawiony form i cezur, nieuznający powtarzalności ani następowania wydarzeń. To "czas bezczasowy, skrupulatnie redukujący świat, podtrzymując iluzję teraźniejszości, niezmiennego trwania złożonego z niekończących się, gładko przebiegających operacji (…) Zalety nieustannego dostępu, które głosi, przysłaniają fakt, że likwiduje ona cykliczność życia, na której od tysiącleci opiera się większość kultur". Zaciera się dobowy rytm budzenia się i zasypiania, a także rozróżnienie na dni robocze i te poświęcane odpoczynkowi lub obrzędom religijnym.
Fabryka zapoczątkowała tę transformację, a współczesny świat cyfrowy doprowadził ją do ostatecznej formy - "oświetlony, pozbawiony cieni świat 24/7 to ostateczna forma kapitalistycznego złudzenia, że dotarliśmy do punktu po historii i wyegzorcyzmowaliśmy inność, która stanowi motor zmiany historycznej" - innymi słowy wszystko się zlało w ciągłość.
Być może koncept asynchronicznej pracy zdalnej ze wszystkich stref czasowych to kolejna emanacja tego wektora nowoczesności: w nurcie “dowolnizmu” pogłębia się atomizację (“pracuję sam skąd chcę”) i sprawia, że relacje społeczne i solidarność ustępują miejsca logice rynkowej i indywidualnej produktywności. Zanik i stopniowo negatywne nacechowywanie rytmu 9:00 - 17:00 (“pracuję kiedy chcę”) ma być apoteozą wolności - wolności jako niezależność od innych (“robię kiedy chcę, nie muszę liczyć się z współpracownikami ani znosić ich w biurze, tworzyć więzi i budowania wspólnot - zawsze mogę iść gdzie indziej albo spieprzyć do Portugalii czy Bali”).
Czy w rezultacie demokracja cierpi z powodu zaniku rytmu i cyklu, które są niezbędne do budowania wspólnoty, współpracy i wzajemnego szacunku? Trudno powiedzieć.
John Dewey twierdził, że „formy automatycznego, nawykowego zachowania towarzyszącego przemysłowej nowoczesności kłócą się z wizją inteligentnych, refleksyjnych obywateli, od których zależy demokratyczna polityka”.
Niby rutynizacja życia ma wykluczać zdolność do refleksji, krytycznego myślenia i aktywnego uczestnictwa w życiu demokratycznym, ale z drugiej strony może właśnie ta nawykowość na autopilocie odciąża nas poznawczo od podejmowania decyzji w codziennych sytuacjach, uwolnione zasoby poznawcze możemy przeznaczyć na refleksję? (vide: praktykowany przez CEOs ten sam ubiór codziennie).
👊 3. Sen jako opór niepoddawalny logice rynkowej
W świecie 24/7, gdzie czas i produktywność są nieustannie kontrolowane przez dynamikę rynku, sen staje się więc formą oporu.
To „stan bezużyteczny i zasadniczo pasywny, generujący niepoliczalne straty czasu produkcji, obiegu i konsumpcji dóbr," zawsze kolidujący z interesami świata kapitalizmu". W swoim bezproduktywnym trwaniu, sen jest radykalną przerwą w kradzieży czasu, jakiej dokonuje kapitalizm, stając się „jedną z wielkich zniewag ze strony człowieka wobec zachłannego współczesnego kapitalizmu”.
W tym kontekście „uzdrawiający bezruch snu” równoważy „śmiertelne siły akumulacji, finansjalizacji i marnotrawstwa, które zniszczyły to, co dawniej uznawano za wspólne”. Sen, jako oaza nieproduktywności i bezużyteczności, stanowi krytyczny punkt oporu wobec logiki świata 24/7, utrzymując człowieka w harmonii z naturalnymi rytmami, które wykraczają poza granice imperatywu produktywności.
Jak zauważa Crary: „Sen stanowi irracjonalny, irytujący dowód na to, że istoty żywe nie mogą się całkowicie podporządkować rzekomo nieodpartym siłom nowoczesności”.
🛟 4. Paradoksy snu: niepodmiotowy podmiot i bezpieczna bezbronność
Sen, choć pozornie pasywny i nieproduktywny, skrywa w sobie paradoksy, które komplikują jego pozycję w kapitalistycznym świecie 24/7: jest on „figurą podmiotowości, na którą władza może oddziaływać, niemal nie napotykając oporu," a jednocześnie „stanem, którego nie można w pełni zinstrumentalizować lub kontrolować z zewnątrz, a więc takim, który wymyka się i szkodzi globalnemu społeczeństwu konsumenckiemu”. Ta niejednoznaczność czyni sen przestrzenią oporu, choć jest to opór bezbronny, niemal nieświadomy.
Paradoksalna natura snu przejawia się również w połączeniu podmiotowości i bezbronności. Jak zauważa Crary, „jednym z najwyraźniejszych przykładów bezbronności natury w Lewiatanie Hobbesa jest bezbronność śpiącego wobec licznych zagrożeń i grasujących w nocy drapieżników”. W stanie snu jednostka traci kontrolę nad otoczeniem, stając się niepodmiotowym podmiotem, wystawionym na łaskę świata zewnętrznego.
Ta bezbronność sprawia, że jednym z podstawowych obowiązków społeczności jest zapewnienie śpiącemu ochrony - zarówno przed realnymi zagrożeniami, jak i przed lękiem, jaki mogą one wywołać. Sen zatem stanowi wyjątkowy stan „bezpiecznej bezbronności,” gdzie zaufanie do wspólnoty i jej zdolności do zapewnienia bezpieczeństwa staje się kluczowe.
W ten sposób sen, jako figura niepodmiotowego podmiotu (“jest tu, ale uśpiony”), paradoksalnie jest zarówno łatwy do manipulowania przez władzę, jak i ostatecznie wymykający się jej kontroli.
Jego nieuchwytność i niemożność pełnej instrumentalizacji czyni go „stanem, który wymyka się i szkodzi globalnemu społeczeństwu konsumenckiemu”, a tym samym ujawnia granicę indywidualizmu i atomowości: “budzik mnie obudzi, ale ktoś niech czuwa nade mną”.
💸 5. “Pępek snu”, czyli monetyzacja i przemysł wokół snu
Nieuchwytność snu jest też jego siłą: Sen jako „anomalia i kryzysowy punkt globalnej teraźniejszości," opiera się kolonizacji i nie daje zaprząc do „wielkiej maszynerii opłacalności".
Pomimo intensywnych prób, sen nie poddaje się tak łatwo strategiom mającym na celu jego wykorzystanie czy przekształcenie. Pozostaje obiektem granicznym, niewykorzystanym i bezużytecznym w logice rynkowej. To, że z niego „nie można wytworzyć niczego wartościowego, jest szokujące i niepojmowalne” i może wręcz ma wymiar abiektalny - ni to podmiot, ni przedmiot, o wątpliwym statusie ontologicznym i poznawczym?
Ale tak jak wokół “pępka snu” pozbawionego samego w sobie sensu formują się sensy, tak im bardziej rugujemy sen, tym mocniej wyrasta wokół niego cały przemysł: globalny rynek materacy to $43.81 mld, pomijając wysyp urządzeń monitorujących i kwantyfikujących sen czy treningów poprawnego snu.
Może kwestia czasu nim i ten obszar sterytorializujemy?
📺 6. Wysyp filmów od lat 80-tych i sen jako content
Osobiście zainteresował mnie poruszony u Crary’ego wątek masowego uśpienia w kinematografii, który wprawdzie pojawiał się u początków kina (Gabinet doktora Caligari), ale mam wrażenie, że jego intensyfikacja następuje w latach 80./90. u szczytu globalizacji.
W moich notatkach o retrofuturyzmie zwracałem uwagę jak w filmach science-fiction z końca lat 90. m. in. The Thirteen Floor, Matrix czy The Dark City ta estetyka pełni kilka funkcji (nawiązanie do tradycji filmu noir, anty-utopijny rewers technooptymizmu czy ładunek subwersywny). Wiele z tych filmów pojawia się też wątek snu, uśpienia, który wiąże się z upośledzeniem lub pomniejszeniem zdolności poznawczych, a także z zachowaniami rutynowymi lub transowymi.
To wtedy literatura cyberpunkowa zrodziła wizje łączące umysł ze światową siecią informacyjną. Koncepcje takie jak „neuralne połączenie z globalną siecią albo matrixem” przesiąkły do kultury popularnej i zdefiniowały wyobrażenia o świecie snów jako przestrzeni medialnej dostępnej za pomocą odpowiednich urządzeń.
Sen zaczął funkcjonować jako rodzaj „oprogramowania medialnego czy contentu”, do którego można uzyskać dostęp, jak do jakiejś cyfrowej platformy.
Wizje interfejsów i połączeń między systemem nerwowym a zewnętrznymi systemami cyfrowymi, które narodziły się w latach 80., wpłynęły na naszą zbiorową wyobraźnię i opierały się na „pozytywnym wartościowaniu stanów wzmożonej ekspozycji na strumienie obrazów, informacji czy kodu programistycznego”.
Ten fenomen Crary wiąże z gamą procesów prowadzących do utowarowienia doświadczeń poprzez ich przetwarzanie „tak, aby wzmacniać finansową czy prestiżową wartość elektronicznej tożsamości użytkownika”. W ten sposób podmiot staje się hybrydą konsumenta i obiektu konsumpcji („konsubiektem”?) pod presją by sen i inne aspekty życia wewnętrznego stały się kolejnym elementem cyfrowej tożsamości.
💻 7. Paradoks “trybu uśpienia” i “always ON”
W czasach, gdy paradygmat kapitalizmu 24/7 rozmywa granice między dniem a nocą, pracą a odpoczynkiem, pojęcie „trybu uśpienia” w urządzeniach elektronicznych staje się szczególnie paradoksalne.
Crary zauważa, że w opisie funkcji tych urządzeń „uporczywie stosuje się wewnętrznie sprzeczne określenie: tryb uśpienia." Uznaje się, że urządzenie „śpi,” będąc w stanie gotowości przy niskim poborze energii, co prowadzi do pojmowania snu jako „odłożonego w czasie lub mniej intensywnego działania czy udostępniania danych”. W tej logice tryb uśpienia unieważnia stan pełnego wyłączenia, tworząc świat, w którym nic już nie jest całkowicie „wyłączone.”
„Tryb uśpienia” znosi tradycyjne rozróżnienie między włączeniem a wyłączeniem, zapewniając ciągłą gotowość do działania, co idealnie wpisuje się w kapitalistyczny imperatyw nieprzerwanej produktywności.
Jednak paradoks trybu uśpienia rozciąga się również na nasze doświadczenie posiadania. „Bardzo krótki okres trwania danego urządzenia czy konstrukcji zwiększa przyjemność i prestiż wiążące się z posiadaniem, lecz zarazem wywołuje poczucie, że trzymany w ręku przedmiot od momentu powstania jest skażony nietrwałością i rozpadem”. W świecie 24/7, gdzie produktywność jest maksymalizowana kosztem trwałości, cykle zastępowania produktów są tak krótkie, że od początku noszą w sobie znamię „nietrwałości i rozpadu.”
Ten paradoksalny tryb uśpienia naszych urządzeń elektronicznych tworzy również dwa sprzeczne dążenia wśród użytkowników: „potrzebę i/lub pragnienie posiadania produktu przy jednoczesnej pełnej zgodzie na nieodwołalny proces jego unieważnienia i zastąpienia”. To zderzenie pragnienia posiadania z akceptacją nietrwałości stanowi kolejne odbicie logiki 24/7, w którym sen - podobnie jak tryb uśpienia - nie oznacza pełnego wyłączenia, lecz raczej stan gotowości w świecie ciągłej aktywności i zmiany.
🕐 8. Fenomen kolejki: zła nieproduktywność i społecznotwórcza siła
Fenomen kolejki jest wyjątkowym przykładem paradoksu społecznego: jest jednocześnie doświadczeniem frustracji i nieproduktywności, jak i okazją do stworzenia więzi społecznych. Jak na konferencjach: kolejka do wodopoju to najlepsza przestrzeń networkingowa.
Crary określa kolejkę jako „konflikt pomiędzy jednostką a organizacją społeczną,” a także „zbiór odizolowanych osób, który staje się negacją wzajemności”. Mimo że kolejka może być odbierana jako symbol bezproduktywności i zła, niesie w sobie element społecznotwórczy, który tkwi w paradoksalnej godności cierpliwego czekania.
W oczekiwaniu na swoją kolej jednostka przeżywa mieszankę irytacji, frustracji oraz „skromnej, niewymuszonej godności czekania, okazywania szacunku innym poprzez cierpliwość, przez milczące przeżywanie współdzielonego czasu”. Choć czas oczekiwania wydaje się zawieszony i bezproduktywny, jest nierozerwalnie związany z różnymi formami współpracy i wzajemności, które rodzą się między oczekującymi. Wspólne czekanie na swoją kolej staje się rodzajem cichej solidarności, tworząc efemeryczne, lecz znaczące wspólnoty.
Kolejka staje się w ten sposób nie tylko miejscem wyładowania frustracji wynikającej z konieczności czekania, lecz także przestrzenią, gdzie pomimo wszystko ujawniają się formy wzajemności i szacunku. Ostatecznie, choć „zawieszona” w czasie i pozornie bezproduktywna w swojej “bezprzepustowości”, stanowi metaforę społecznego życia, w którym jednostki muszą znaleźć równowagę między indywidualnymi pragnieniami a wymogami wspólnoty.
Zdecydowanie trudne w starciu z pokusą paralelnego przetwarzania i czaru rosnącej mocy obliczeniowej przy 800 tokenach na sekundę.
🤖 9. AI agents, automatyzacja i obsesja pasywnego przychodu jako broń obosieczna?
Crary pisał swoją książkę w 2010, czyli w oparach kiełkujących social mediów i na długo przed globalną fascynacją AI i automatyzacją.
Oczywiście, w świecie 24/7, gdzie automatyzacja i technologia odgrywają kluczową rolę, coraz częściej kusi nas wizja „złudzenia czasu bez oczekiwania, natychmiastowego dostępu na życzenie, posiadania i otrzymywania niezależnie od innych osób”. AI agenci i zautomatyzowane systemy obiecują nam świat bez kolejek i opóźnień – „natychmiastowe rozmowy” z botami w call center oraz obsługę zadań w sposób płynny i bez potrzeby ludzkiej interwencji.
Ta automatyzacja prowadzić może do „atrofii cierpliwości i szacunku innych, tak niezbędnych w demokracji bezpośredniej, opierającej się na cierpliwym słuchaniu innych i czekaniu na swoją kolej, by przemówić”. O tych nieoczywistych konsekwencjach traktował kiedyś artykuł z "The Conversation" zatytułowany A rise in self-service technologies may cause a decline in our sense of community, w którym pokazywano jaki automatyzacja i technologia self-service może wpływać na kontekst polityki czy emigracji np. jak eliminacja interakcji z pracownikami oddziałuje na nasze przekonania na temat polityki imigracyjnej, co jeśli przestaniemy spotykać pracowników z zagranicy w sklepach, restauracjach czy Uberze?
Mam wrażenie, że pokusa automatyzacji tylko jeszcze podkręca tę interesującą aporię wolnorynkowej myśli, czyli przecięcie się z jednej strony protestanckiej dumy z etosu pracy (”przedsiębiorczość, praca po 12h”) a z drugiej fetyszu pasywnego przychodu, rentierstwa i bezwysiłkowej pracy nad basenem na Teneryfie.
Zalew artykułów 25 passive income ideas to help you make money in 2024, w których większość (“zacznij blog lub kanał na YT”, “sprzedawaj używane ubrania”, “wynajmij mieszkanie”) to wciąż prace tylko odziane w pozorne szaty bezwysiłkowości i chęć sygnalizacji wyrwania się ze szponów konieczności pracy.
Ale ta subwersywna strategia ma paradoksalnie coś z hołdu złożonego systemowi: oto zaprzęgając LLM czy tworząc kolejny złożony scenariusz w Make.com czy Zapier automatyzujący moją pracę (“gdy śpię”, “w tle”, “bezobsługowo”), składam ofiarę na ołtarzu głębszej obsesji produktywności - być może w trzewiach kapitalizmu nie leży imperatyw akumulacji, co po prostu sama produkcja i wytwarzanie, które jest celem i źródłem satysfakcji?
A może z drugiej strony, trzeba popatrzyć na to bardziej optymistycznie, że jednak automatyzacja i wydajność powierzona maszynom odciąży nas i wyzwoli z permanentnej obawy przed nieproduktywnością i pozwoli wrócić do ludzkiego “niepróżnego próżnowania”?
Miłych snów i niedzieli,
Kamil Stanuch
PS. Jak oceniasz dzisiejszy mail?