💋 6 notatek o AI, ciele, twarzy i estetycznej inflacji
[7 min] O self-help, sztucznej naturalności od Dove, sakralnym wymiarze Lensa AI, symulakrach oraz żyrafie w metaverse.
Drodzy,
Do świątecznego sernika dziś kilka notatek o zagadnieniu estetyki, twarzy, AI i potencjalnie zbawiennym powrocie do MySpace.
🛑 1. Samokontrola i self-help jako podstawa ekonomii XXI wieku
🕊️2. Dove, czyli sztuczne wynalezienie naturalności
🤡 3. Produktyzacja naszych części ciała i “no makeup” makeup
🤖 4. Lensa AI: między kolonizacją a teologią i hołdem
🎭 5. Avatary, alienacja i twarz jako symulakrum
🦒 6. Żyrafa w metaverse, czyli przeciw bulimii i opresji ciała
Czas potrzebny na przeczytanie: 7 min 41 sekund.
🛑 1. Samokontrola i self-help jako podstawa ekonomii XXI wieku
W artykule The Body at Work: Why Self-Control is the #1 Rule of the 21st-Century Economy Tara McMullin zawuaża, że XXI wiek zdominowany jest przez dyskurs self-help, czyli koncepcję dobronostanu, dbania o samego siebie i empowermentu. We całej tej maszynerii pojęciowej ukrywa się prosty przekaz: masz kontrolę nad swoim ciałem albo masz możliwość odzyskania tej kontroli.
Postawienie sprawy w kategoriach omnipotencji rodzi więc presję.
Skoro nic mnie nie ogranicza i mogę wszystko to cała odpowiedzialność za stan mojego ciała spada na mnie: problem suchej skóry, zmarszczek, podkrążonych oczu jest “problemem”, który można rozwiązać.Pod płaszczykiem emancypacji i wolności, mamy kłębek dwóch przeciwstawnych wektorów, które napędzają machinę rynkową.
Z jednej strony klasyczny przemysł piękna postulujący standardy, do których aspirujemy (sylwetka, uroda, moda), ale opatrzony przeświadczeniem o naszej własnej sprawczości, że “jesteśmy kowalem własnego losu”. “Osobista odpowiedzialność” i “ciężka praca” nad sobą jest ostatecznie klasycznym chomątem, które sami sobie nałożyliśmy: jak w panoptykonie Jeremy’ego Benthama - nie potrzeba strażnika, bo sami się pilnujemy i dyscyplinujemy standardami i brakiem satysfakcji.
🕊️ 2. Dove, czyli sztuczne wynalezienie naturalności
Z drugiej strony pojawia się “celebracja naturalności” i “pochwała piękna” w stylu Dove zasadzający się na zrównaniu naturalności z pochwałą i akceptacją niedoskonałości względem arbirtalnych standardów piękna: “your #RealBeauty”.
Mamy więc pozorną opozycję między opresją kanonu (“bądź Bellą Hadid”) a wyzwoleniem (“bądź sobą”), ale są to ostatecznie dwie strony tej samej monety. McMullin podkreśla, że naturalność nie jest czymś pierwotnym. Jest takim samym konstruktem jak inne kanony piękna, bo nigdy nie było właściwego ciała:
Body modification has probably been with us as long as human bodies have been around. We pierce, tattoo, scar, elongate, shave, bind, and stretch our bodies. Different cultures practice body modification in different ways for different reasons. The history of body modification teaches us that there is no one right way to have a body.
Naturalność nie jest czymś odnalezionym, ale wynalezionym: estetyzacja ciała i zabiegi upiększające zmierzające do osiągnięcia kanonu nie były historycznie jakąś aberracją - malowała się Brigitte Bardot, Braveheart i Kleopatra, więc “naturalne piękno” jest też konstruktem.
Tak samo niczym nienormalnym nie jest sucha skóra, która dotyka 70% populacji, ale z perspetkywy rynku jest wynalazkiem “stworzonym” pod dedykowany krem na skórę wymagającą nawilżenia dla osób 35-40 lat, o której specjalnych potrzebach wcześniej nie wiedzieliśmy.
🤡 3. Produktyzacja naszych części ciała i “no makeup” makeup
W ten sposób na pozornie przeciwległym biegunie mamy celebracę różnorodności, która dyskurs leczenia skóry zmieniła w pielęgnację i odpowiadanie na potrzeby skóry. Jak zauważa Jessica DeFino w Worshipping At The Altar of Artificial Intelligence sformułowanie “anti-aging” zastąpiono “pro-aging”, “aging gracefully”, “preventative aging” czy “non-aging”.
Tak jak w świecie mody czy wystroju wnętrz wszystko zostaje pochłonięte przez demona kategoryzacji od normcore przez cottagecore i kończąc na japandi z elementami modern midcentury (a w najgorszym wypadku millenial gray), tak hasło normalizacji poszczególnych elementów ciała paradoksalnie zwiększa tylko rozdźwięk.
Dlaczego? Bo opakowuje dotychczas transparentną cechę w osobną estetykę, której należy się dopasowana kuracja: dopasowany krem na piegi czy krągłości.
Pewnie najlepszym tego przykładem jest “no makeup makeup” i promowany przez Sephorę rytuał oparty na 9 produktach, który pozwala osiągnąć ten efekt.
Tę tranzycję chyba dobrze oddaje setka desingerów, product managerów i UI designerów pracująca w pocie czoła nad ustandaryzowanym i przejrzyście niewidocznym interfejsem Facebooka w przeciwieństwie do zostawionego sobie kiedyś samopas MySpace’a.
🤖 4. Lensa AI: między kolonizacją a teologią i hołdem
Spójrzmy jednak na centralny organ naszego ciała z perspektywy kulturowej: twarz i zalew filtrów, nakładek czy w końcu zastępowania zdjęć profilowych portretem z Lensa AI i innych tego typu narzędzi.
W przypadku awatarów z Lensa AI to, prócz odwiecznej potrzeby piękna, sygnalizacja pewnej przynależności klasowej i grupowej świata technologii i świadomości trendów (jak podczas boomu na crypto posługiwanie się w opisie .eth).
DeFino w Worshipping At The Altar of Artificial Intelligence czyni dwie ciekawe uwagi w kontekście filtrów i generowanych awatarów naszej twarzy.
Po pierwsze, zachodnia kultura piękna z jej mnogością estetyk czy filtrów, które nakładamy na własną twarz odzwierciedla pewne kolonizatorskie poczucie należności w myśl zasady: “podoba mi się to, zasługuję na to i biorę”.
There is a huge parallel there with beauty culture and our sense of entitlement. In Western beauty culture, we feel fiercely entitled to features that are not ours. We see something that we like and we say, “I deserve that.” And then we go ahead and graft these features onto our faces with injectables and surgery, or even with things like contouring or fake eyelashes. We have this sense of entitlement to quote-unquote “beauty” — you know, to whatever features have been deemed beautiful by society — and we take that “beauty” for ourselves, no matter who it hurts.
Druga obserwacja to zwrócenie uwagi, że upiększanie zawsze miało częściowo wymiar religijny:
Let’s go back to the beginning and talk about makeup’s original purpose — for the ancient Egyptians, makeup was used as a form of worship. It was used in religious ceremonies. People wore it to reflect whatever traits they believed their gods and goddesses to have. The same idea is embedded in Christianity — you know, we’re all “made in the image of God.” Part of this urge within us, the urge to embody beauty, is still that: to reflect the image of your God.
To ciekawe pytanie, czy w tej optyce portrety Lensa AI to współczesna odsłona starożytnego dążenia do naśladowania naszych bogów, czy hołd na ołtarzu nowych bóstw - technologii, która przewyższa nas, bo nie posiada ciała?
Na marginesie zauważmy jak w technologicznym dyskursie wciąż mocno zakorzeniony jest ten chrześcijańsko-platoński i kartezjański dualizm duszy (świadomości) i ciała.
Zarówno w obszarze sprawczości umysłu względem ciała (“kontroluję w pełni moje ciało”) jak i w rozważaniach nad sztuczną inteligencją dominuje milczące założenie, że do osiągnięcia przez maszynę świadomości na miarę człowieka nie trzeba ciała i doświadczenia organów, bo takowa może istnieć w oderwaniu od fizyczności i z dala od np. unikalnie wspólnototwórczego dla gatunku ludzkiego doświadczenia nadepnięcia na klocek Lego.
🎭 5. Avatary, alienacja i twarz jako symulakrum
Pesymistycznym wnioskiem może być, że w postępującym procesie upiększania nasza twarz staje się z czasem symulakrum, czymś co zastępuje rzeczywistość i nie ma z nią łączności.
Symulakrum to pojęcie wprowadzone przez Jean'a Baudrillarda, które oznacza fałszywą, zmyśloną rzeczywistość, która staje się substytutem prawdziwej rzeczywistości. Klasyczny przykład to Disneyland: sztuczny świat, zaprojektowany tak, aby odwzorowywał idealne miejsce, które nigdy nie istniało.
Według Baudrillarda symulakrum to kopia lub reprezentacja, która nie ma oryginalnego odniesienia lub rzeczywistości. Innymi słowy, jest to reprezentacja, która oderwała się od rzeczywistego świata i zyskała własne życie.
W kontekście twarzy stającej się symulakrum oznacza to, że twarz nie jest już tylko fizyczną cechą jednostki, ale nabiera własnego życia jako cyfrowa reprezentacja, co prowadzi do utraty autentyczności i indywidualności. Twarz staje się więc reprezentacją idealizowanego obrazu, a nie prawdziwym odzwierciedleniem tożsamości jednostki.
Ale czy na pewno?
🦒 6. Żyrafa w metaverse, czyli przeciw bulimii i opresji ciała
Skoro od zawsze upiększaliśmy się, malowaliśmy to może filtry upiększające na TikToku, Snapchacie czy Instagramie są tylko kolejną iteracją odwiecznego trendu?
W artykule o metaverse i schizofreni w zeszłym roku pisałem, że idea generowania avatarów czy nadmiernie przerysowanej stylizacji może mieć duży ładunek emancypacyjny i pozytywny wpływ na nasze ciała:
Jeśli każdy będzie mógł przybrać w metaversie dowolną postać np. 10 metrowej różowej żyrafy to może zniknie stratyfikacja i wartościowanie, a tym samym presja wyśrubowanych oczekiwań względem fizyczności, wyglądu i body shaming. Choć może porównywanie się pod względem urody zastąpi inny czynnik statusowy np. posiadane NFT czy przedmiot w postaci dodatku do postaci.
Przestrzeń szerokorozumianego metaverse’u - czy Fortnite, czy Roblox czy inny VR - i awatary mogą pozwolić ludziom na eksperymentowanie z różnymi aspektami ich tożsamości i wyglądu bez ograniczeń fizycznych lub norm społecznych np. odkrywać różne płcie, rasy, grupy wiekowe, zdolności, style lub estetyki, których wyrażanie w prawdziwym życiu może nie być dla nich wygodne lub bezpieczne. A to prowadzi do odkrycia nowych aspektów siebie i kontestacji stereotypów czy uprzedzeń.
W hipotetycznie skrajnym scenariuszu uczynienie z twarzy avatara oderwanego od rzeczywistości prowadzi do tego, że twarz przestaje być czymś różnicującym nas, a więc też dyskryminującym: “każdy ma avatar, każdy ma makijaż, mam i ja”.
Może więc obok ustandaryzowanego i neutralnego layout’u Facebooka, pora znaleźć ponownie miejsce na pluralistycznego MySpace’a?
Miłej niedzieli,
Kamil Stanuch
PS. Jak oceniasz dzisiejszy mail?