🗒️ 4 metafory na 34 urodziny
Węglowodany, resources vs. resourcefulness, notatkizm i ars defecandi.
Dziś kończę 34 lata.
Spędzam urodziny tradycyjnie w Zakopanem, do którego mam sentyment: to taka synteza ujarzmionej natura naturata w wystudiowanych ornamentach skomercjonalizowanego stylu zakopiańskiego i natura naturans górskich szlaków i połonin, urokliwy mariaż cywlizacji z naturą ("po górach mogę iść do sauny") i mezalians gofra/kotleta po zbójnicku z ceprem próbującym góralskiej gwary.
Każdy zakochany w stolicy Podhala jest trochę jak Tonio Kröger z opowiadania Tomasza Manna: "cygan tęskniący do dobrego wychowania, artysta z nieczystym sumieniem".
Mimo pokusy nie mam jeszcze odwagi porywać się na listę w stylu “34 lekcje, które dałbym sobie samemu w wieku 20 lat” o rodzinie, przyjaciołach i zdrowiu. W ich miejscu - jako że solenizantowi wybacza się przaśność i lekkostrawne treści - chciałem podzielić się bliskimi mi ostatnio metaforami i analogiami między aspektami diety a codziennymi doświadczeniami i wyborami życiowymi.
1. Węglowodany, TikTok i zasoby
Węglowodany są głównym źródłem energii dla organizmu i stanowią zazwyczaj 45% - 65% całkowitego dziennego zapotrzebowania energetycznego.
Łatwe do strawienia dają potrzebny zastrzyk energii.
Na przykład TikTok, Insta stories i newsy to węglowodanowe treści: szybko konsumowalne, dają boost w postaci wiralnego skoku, ale nie zapewniają długotrwałej energii ani znaczących korzyści odżywczych. Co nie znaczy, że są zbędne.
Publikowanie postów na LinkedIn czy dance challenge na TikToku, który przyciągnie 2.1 mln wyświetleń jednego dnia choć krótkotrwałe jest niezbędne do utrzymania życia marki albo pozostanie top of mind w głowach użytkowników.
Powiedziałbym, że „życiowe węglowodany” to na nasze rutynowe działania, habits, paliwo i zasoby spalane w toku codzienności, królestwo tzw. business-as-usual (BAU) jak odpowiedzi na zapytania klientów, support czy administracja.
Węglowodany to zasoby (resources) i tak jak łatwostrawny cukier mogą uzależniać np. stały dopływ łatwego pieniądza, rundy bridżowe, granty powodujące, że biegniemy, ale nie budujemy mięśni i zasobności (resourcefulness).
Jeśli cała nasza strategia opiera się na szokujących newsach i viralowych treściach to musimy je cały czas dostarczać.
Cukier żąda więcej cukru.
Nadmiar (“węglowodanoza”) kończy się ostatecznie kacem i sennością np. gdy pieniądz jest tani i ulegamy pokusie zatrudnienia kolejnego managera dla managera ds. managementu, co tylko ostatecznie wzmaga paraliż i ociężałość.
Nadmiar glukozy zostawia nas też z tłuszczem. Tłuszcz może się przydać później, ale może być też bezwartościowy np. kolekcja 100 TikToków Twojej marki, które napstrykałeś 3 miesiące temu, “10 kryptowalut, które w tym tygodniu czekają wzrosty” z 2021, memy z Chuckiem Norrisem z 2005 czy Ice Bucket Challenge.
Zaciąganie energetycznego długu. Wszystkie używki to jakaś forma “prostego cukru” - np. jednorazowa reklama podczas Super Bowl, wielki launch produktu - który daje natychmiastowy wystrzał energii. Są to kompromisy czasowe jak dług technologiczny, który zaciągamy by dowieźć aplikację w tydzień, jak dawka kofeiny i nieprzespana noc, którą trzeba później odespać.
Piłeczka golfowa na orbicie. Aby umieścić piłkę golfową na niskiej orbicie ziemskiej, potrzebujemy energii równej około 1,511,097 J czyli 361 kcal. To odpowiednik batonika albo energii wystarczającej do zasilania 60-watowej żarówki na niecałe 7 godzin ciągłego świecenia. Wprawdzie umieszczenie piłki golfowej na orbicie nie wymaga astronomicznej ilości energii, ale wyzwanie polega na tym, aby móc ją uwolnić w jednej chwili, a nie stopniowo, przez dłuższy czas.
Nie wymaga wielkiej energii, ale wymaga mocy.
Pytania:
Czy działanie, które teraz podejmuje to cukier? A może teraz potrzebuję węglowodanów? Jeśli to dług, to kiedy go spłacę i ile będzie mnie kosztował?
2. Białka, SEO i resourcefulness
Białka potrzebują dłuższego czasu na rozłożenie się w organizmie, ale przyczyniają się do budowy mięśni.
O ile viralowy TikTok to glukozowy wystrzał, tak film na YouTube czy dobrze zooptymalizowany pod SEO i wartościowy artykuł zapewniają trwałą wartość.
Mogą one potrzebować więcej czasu na produkcję i nie dają natychmiastowej wiralności lub trakcji jak treści krótkoterminowe, jednak pozostawiają one trwałe wrażenie na widzu, budują wiarygodność marki i w kontekście SEO mogą ciągle przyciągać ruch przez wiele lat po publikacji.
Chwilowy trend na TikToku czy Twitterze to cukier, film na YouTube o wprowadzeniu do programowania w Javie pewnie będzie ponadczasowy i jeszcze za 10 lat linki afiliacyjne w opisie generować będą przychody.
Przede wszystkim jednak białka budują naszą zasobność (resourcefulness), czyli zdolność do radzenia sobie i efektywniejszego przetwarzania resource’ów - forma inwestycji, która zwiększa siłę w działaniu jak mięsień czy powiększenie promienia koła zamachowego.
Głębia: tak jak białka są niezbędne do budowy i naprawy tkanek, tak pewne działania - nauka albo tworzenie długich, złożonych treści - buduje naszą ekspertyzę.
Czas na trawienie: podobnie jak białka, które potrzebują więcej czasu na trawienie, te treści i działania często wymagają poświęcenia więcej czasu na produkcję i konsumpcję. W przypadku treści przyciągają mniejszy ale bardziej zaangażowany segment publiczności, który jest naprawdę zainteresowany tematem.
Stopniowy wpływ: w odróżnieniu od węglowodanów, białka dają efekt z opóźnieniem: tak jak SEO to długoterminowa inwestycja dająca później bezkosztowy stały ruch czy spółki dywidendowe.
Zbyt dużo białka w “życiowej diecie” może skończyć się kamicą nerkową (nie wiem czego to by była analogia), albo ryzykiem obudowania się “wysokokalorycznymi działaniami” zorientowanymi na przyrost tkanki mięśniowej i pozostania w miejscu. Wszyscy ostatecznie chcemy wędki, ale nie da się łowić głodnym.
To jak zrobić cztery studia podyplomowe i kursy zawodowe, ale nigdy nie pójść do pracy. Albo stać się śmiertelnie poważnym gościem od keto i paleo, który mówi tylko o trawieniu białkowo-tłuszczowych kąsków i nigdy nie znajduje czasu na przyjemność z jedzenia 7 day’s albo zabawnego newsa.
3. Tłuszcze, evergreen content i poduszka
Tłuszcze spełniają rolę nie tylko źródła energii, ale również bufora, który chroni narządy wewnętrzne oraz umożliwia transport i wchłanianie witamin. To długotrwały magazyn energii i najbardziej energetycznie gęsty składnik odżywczy (9 kcal/g), który spala się na samym końcu.
“Evergreen content”. Trzymając się metafory treści, tłuszcze to taki evergreen content, czyli materiały, które z założenia mają służyć przez długi czas, niezależnie od chwilowych trendów i zmieniającej się koniunktury w postaci How-to-Guides (“Jak zawiązać krawat w 7 krokach”) albo ponadczasowych list ("10 Classic Novels Everyone Should Read"). Mniej wystrzałowe niż węglowodany czy białka, ale długofalowe i równomiernie rozłożone w czasie.
To pewnie inwestycje, które nie mają tak bliskiego horyzontu czasowego, działania, które dadzą zwrot w trudnych chwilach (ubezpieczenie, kurs kaligrafii na który zapisał się Steve Jobs w 1972).Podszuka i społeczność. Tłuszcz to swoiste zabezpieczenie i stabilny fundament. Najbliższa mi jest tu analogia społeczności w szerokim ujęciu od grupy na Facebooku, forum dyskusyjnego, kanału na Discordzie przez wątek na Reddicie - buduje się je długo, nie daje się od razu zmonetyzować, ale stanowi wieczne źródło pomysłów, inspiracji albo z czasem przychodów.
W życiowym ujęciu to może po prostu przyjaźnie, rodzina, relacje, które chronią nasze organy, pozwalają wchłaniać witaminy, radość i zabezpieczają przed chłodem.
Zbyt dużo węglowodanów: Skoncentrowanie się na chwilowych, powierzchownych działaniach, prowadzących do braku substancji w długoterminowej perspektywie. Słaby mięsień potrzebujących nieustannie dopływu cukru.
Zbyt dużo białka: Nadmierna koncentracja na głębi i inwestycjach w możliwości bez aktualizacji tego potencjału paliwem.
Zbyt dużo tłuszczów: Obrastanie w bezpieczeństwo, pasywność i “ciepłość”, co z czasem będzie ciążyć bez mięśni i paliwa.
4. Ars defecandi, fermentacja, żołądek i Nietzsche
Nietzsche wprost lubował się w metaforach związanych z procesami trawiennymi i z niezwykłą głębokością penetrował te zagadnienia przechodząc od fizjologicznych aspektów do metafizycznych refleksji na temat ludzkiego doświadczenia.
(na marginesie: pascalowskie “Gdyby nos Kleopatry był krótszy, inaczej wyglądałoby oblicze świata” pewnie można odnieść też do filozofów i zastanowić się jak problemy żołądkowe czy reumatyzm wpłynęły na ich myśli).
W swoich rozważaniach, Nietzsche przywołuje obraz silnego żołądka, zdolnego do przyswajania najtrudniejszych "kąsków" życiowych, a nawet poszukiwania ich, czyli żołądku pragnącym największych „przeciwieństw” i tego, co „niestrawne”. Z drugiej zaś, podkreśla znaczenie selektywności i umiejętności wyboru tego, co najlepsze dla organizmu.
Jednak to co może najistotniejsze to pomijana ars defecandi, sztuka wypróżniania się, którą Nietzsche określa w Genealogii moralności mianem z a p o m i n a w c z o ś ć i - każde doświadczenie winno być strawione, wysycone z wartości odżywczych, ale nadmierne tkwienie w przeszłych doświadczeniach stanowi rodzaj zaparcia psychicznego. Być może największym wyzwaniem w dobie diet keto, notatkizmu i dylematu między Obiadianem, Notion i Apple Notes jest wyrwanie się z czaru second brain i pogodzenie się: „ta myśl jest cukrem - smacznym, ale do spalenia”.
Przeciwieństwem jest jeszcze bliska mi fermentacja, kiedy myśl musi się uleżeć, dojrzeć i kiedy nie ma sposobu na przyśpieszenie (nie ma za późno przeczytanych książek, są tylko za wcześnie). Ale o tym innym razem.
Miłej niedzieli,
Kamil Stanuch
PS. Jak oceniasz dzisiejszy mail?